Rano, o 6:00 ( ich czasu ) wykrzykuję jak oszalała - ja tu nie będę, chcę do EL CAND. O 10:00 jesteśmy umówione z Wolfangiem naszym rezydentem, biura - Maiers, po śniadaniu, pętamy się bez celu wymieniając grzecznościowe ukłony, zwiedzamy restauracje, bary, plaże itp. Wolfi przybywa na czas, zgłaszamy swoje niezadowolenie ( powody nieuzasadnione ) - brak czerwonych kap i złe włączniki - nasze adaptery z bolcem nie pasują.
-- - - - - - - -- -- - - - - - - - - - - -- - - -- -- - - - - - - - - - - -- - - -- - - - -- - -- - -- - - -- -- - - - -- - - - - - - - - - - -- - - - - - - - - - - -- - - - -
Facio przedstawia nam zalety tego hotelu nad innymi i postanawiamy zostać. Zmęczenie robi z ludzi durni. Już po lunchu i występach animacyjnych zaczyna nam się podobać ( trochę bardziej ). Idziemy na plaże hotelową, przy temper. 40 stopni C. Ochroniarz w pełnym rynsztunku stoi prawie na baczność pilnując klienteli ( zmiana co 2-3h ). Około 3m od oceanu wystawiamy nasze białe ciałka na słońce. Po niedługim czasie zaczyna się "rewia" sprzedawców. Chodzą z różnymi rzeczami, oferując kupno. T-shirty, sukienki, bluzki, korale, biżuteria, kapelusze, buty, olejki do opalania, chustki, czapki, okulary, kapy ( nie było czerwonej ), owoce na patykach, ostrygi prosto z muszli, jakieś ich dania ( my mamy All, czyli wypas aż do obrzydzenia; różnych kuchni, owoce, ciasta oraz legalne drinki alkoholowe i bezalkoholowe, korzystamy z tych drugich ). Obserwujemy zachowanie Meksykanów, są bardzo sympatyczni, życzliwi, bez pośpiechu ( roznewrzają nas ) na każdym kroku, wielkie zainteresowanie, jesteśmy dwie Polki w tym hotelu, wokół białych nie widać. Wieczorem po obfitej kolacji i dalszym zwiedzaniu hotelu, nadal odczuwamy zmęczenie, postanawiamy, ok. 21:00 ich czasu iść spać!!! :) :)